Łykam ciszę łkając całym ciałem
Dusza oddzielona od ciała a to od serca
Zbiór dni i chwil rzeczywistych
Niewymierny pierwiastek z marzeń
Gryzę ziemię, szarpie emocje i cienie
A ja obgryzam palce do krwi
Krwi nie ma i nie istnieje
Nie moje palce, nie moje
To Twój szkarłat na języku
W marzeniach spływa do gardła
Niepełny szept jak zaćmienie słońca
Przemija i nic nie znaczy
niedziela, 2 sierpnia 2020
State of mind 2020
Jestem już zmęczony staraniem
O każdy dzień w pustce
Każdy kolejny zmarnowany
Bardziej niż dzień poprzedni
Ile jeszcze wytrzymam deszczowych dni?
Jak jasnowidz nim usnę
Wiem dokładnie co jutro ma dla mnie
Pustkę
Subskrybuj:
Komentarze (Atom)
