W moim kryształowym pałacu nie ma drzwi
Nie trzyma się on żadnych sekretów moich oczu
Lustra pozostają pełne słodkich kłamstw
A rozszerzone źrenice opowiadają historię
Której znów nie chcę powtarzać
I mógłbym odłożyć moją epokę na półkę
Zostawić tylko okładkę
Lśniącą czerwienią
Zachodzące słońce na horyzoncie
I ja też zachodzę ze słońcem u szyi
Wprost do pokojów odrazy
Tam czekasz Ty
Piękne długie włosy
Rozrywają skórę przypalaną papierosem
Zabijając cud w sobie
Pozbywam się resztek niewinności
Balastu dobra ciążącego na tym sercu
Okryty w purpurowe skrzydła ciem
Skradne ludziom nadzieje i marzenia
A gdy noc zaświta gwiazdami na horyzoncie
Zrównam się z ziemią w której spoczniecie
Stłumię krzyk każdy a i łez nie otrę
W drewnianych pudłach zarygluję wszystkie sny
