Depresyjne sploty
Pękniętą żyłką wypisany znak
Pieczęć życia na skórze
Nie ma nic by nazwać czymś
Zwierze natchnione dzikim zewem
Zamglony umysł i strach
Kieruje ambiwalentność rzeczywistości
Pordzewiały szpitalny wózek
Spływając posrebrzonym potem
Po skroni teraźniejszości
Odpływam w niebytu przestwór
Niebytem być jest niebywale
Prześmiewczo i pruderyjnie
Zawstyd nad własnym ciałem
Gorszące sceny myśli
Rozgrywane w trzech aktach
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)

0 komentarze:
Prześlij komentarz