Jak co roku wchodzę na swoją Golgotę
Chcę oglądać wschód księżyca nad światem
Lecz nie ma tu Ciebie ze mną
Twój oddech jak nóż nie tnie powietrza
Czas odleciał na skrzydłach księżycowej ćmy
Droga pod górę prowadzi do celu
Rozmyty świat przed oczami
Szary beton przypomina o klęskach
Szlak wyznaczony ilością upadków
Trzeci raz z rzędu padam na ziemię
Już P. wydał na mnie wyrok
"Zawiśniesz jak zawsze na drzewie
Nikt nigdy za tobą się nie wstawi"
Więc słucham posłusznie - krzyżuje sam siebie
Wyciągając ufnie ku Tobie ręce
Podtrzymuje gwoździe byś mogła je wbijać
Ze smutkiem, rozpaczą i wyrzutem sumienia
Oderwać wzroku nie możesz
Od ufnych, wpatrzonych w Ciebie oczu
Czuję że chcesz bym oślepł
Wiszę patrząc w Twoje rozgwieżdżone oczy
Półksiężyc uśmiechu otacza mnie
Tonę pod własnym ciężarem
Proszę tylko o Twój blask
Błagam byś skróciła me męki
Przebijasz serce
sobota, 31 marca 2018
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)

0 komentarze:
Prześlij komentarz