Miłość - niczym wciągający maelstrom wpierw daje piorunującą falę życia, radości i sprawia że czas zatrzymuje się w bezdechu, i trwa niczym wiecznie widoczna na niebie błyskawica, której to zniknięcia i rozbrzmienia huku gromu doczekać się nie można - następnie to wszystko odbiera, błyskawica znika i zamiera świat w bezprzyczynowej ciszy wątłej egzystencji atomów emocji, huk nie nastaje - zostaje pustka oczekiwania, oczekiwania na zmianę w atmosferze egzystencji, egzystencję nie opartą o bezrozumne trwanie. I stało się tak jak się obawiałem - że świat nie inaczej jak teraz mi się zatrzymał, pomiędzy dwoma oddechami których to mgiełkę zostawiłem na szybie, wskazówki zegara jakby stanęły w połowie ruchu - wszystko stanęło jak w próżni zera absolutnego.
Moje myśli odpłynęły na statku zdążającym w nicość, zatracone w oplatającej szyję pętli obcowania z własną duszą w ciele - ciele które dusi mnie moim własnym ciężarem istnienia. Jestem pusty w swojej samotności i pełny trudnego do opisania strachu że zmarnowałem swoje życie kiedy jeszcze dobrze go nie zacząłem. Trzymałem się ufnie swoich uczuć i swojego serca jak ostatni liść, jeszcze zielony, trzyma się uschłej gałęzi, mając nadzieję że zima go ominie, a jesień wraz z deszczem i wiatrem nie zabierze go i nie porwie w dal. Popłynąłem wraz z deszczem, spadłem w wirującym obłoku jak moje ciało spadające w bezdenną przepaść skacząc z Mostu Westchnień.
Co mi zostało prócz obezwładniającej niemocy i trzymania się nadziei że zima nie nadejdzie? Jak mam trzymać się tej uschniętej gałęzi życia w czasie gdy świat w rozgwieżdżonej konstelacji klęsk dotyka mnie i przyciska do swojej brudnej piersi, jak spracowany ojciec swojego syna - sprawiając ból siłą uścisku? Ile razy mam upaść by wstawać i coraz słabiej się podnosić każdego razu? Czy już pełznę, niczym wąż wśród uschłych traw, uciekający przed pożarem? Mimo że wiem że nie ucieknę - łudzę się do ostatniego momentu, aż nie zajmą mnie płomienie i nie pogodzę się w jednostajnym wyciu z bólu z tym jak rzeczywistość tłamsi wszelką nadzieję, pragnienia oraz uczucia?
Jakże mi zimno, i robi się coraz to zimniej...
sobota, 7 kwietnia 2018
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)

0 komentarze:
Prześlij komentarz