W miejscu gdzie niebo płacze strumieniem
Zatapiając smutek ludzkości w oceanie nicości
Stoję ja
Na tym krańcu poznania wszystkiego co znam
Przy zakratowanym oknie
Własnych słabości
Do zobaczenia na samym końcu
Czasem wydaje mi się że mam klucz
do wszystkich zamków
Mojej własnej
Wymuszonej celi
Tylko ten klucz znajduje się w środku
Klatki do której nie mam klucza
Leży na piedestale porażek
Stojącym w mojej zapadniętej piersi
Z której wystaje sztylet zawiści
Wbijany powoli przez najbliższych
Do zobaczenia na samym końcu
Z opuszków placów spływa krew
Zatruta bezradnością chwil
Bezradnością słów
Moich próśb o pomoc
Z żył cieknie krew
Powoli zalewa moje więzienie
Karmiąc larwy nabrzmiałych grzechów
Wiem co się wkrótce stanie
Do zobaczenia na samym końcu
Widzę jak patrzysz na mnie
Zza prętów zwątpienia
Nie mogąc zdecydować
Czy odejść czy zostać
Masz klucz do mojego więzienia
Ale czy zdecydujesz się mnie wypuścić?
Do zobaczenia na samym końcu
Potwór odrodzi się
Znów w człowieczą skórę przyoblecze
Ukoi Twój ból
I wyssie jad z Twojego serca
Do zobaczenia na samym końcu
Spełnią się wszystkie sny i marzenia
Kiedy słońce zajdzie nad naszym światem
Do zobaczenia na samym końcu
Kiedy...
Do zobaczenia...
sobota, 29 czerwca 2013
poniedziałek, 17 czerwca 2013
Veiller. - H'man
Za oknem znów zapada zmrok
A we mnie budzi się zwierzę
Gryzę pręty moich krat
Uwięziony w swoim ciele
Wbijam kły a krople krwi
Wiją się po skórze
Wokoło dłoni
Zaciśniętych w spaźmie
Światło księżyca
Oświetla moje blizny
Dziury w głowie
po myślach
A tak jak zawsze
zostaje tylko
W mojej głowie proste pytanie
"Czy jestem człowiekiem?"
A we mnie budzi się zwierzę
Gryzę pręty moich krat
Uwięziony w swoim ciele
Wbijam kły a krople krwi
Wiją się po skórze
Wokoło dłoni
Zaciśniętych w spaźmie
Światło księżyca
Oświetla moje blizny
Dziury w głowie
po myślach
A tak jak zawsze
zostaje tylko
W mojej głowie proste pytanie
"Czy jestem człowiekiem?"
czwartek, 6 czerwca 2013
Opowiadanie - Wilki
Byłem dwuletnim samotnym wilkiem który przemierza samotnie stepy, lasy oraz równiny. Zostałem wyrzucony ze stada bo byłem biały, ofiary naszego stada zawsze nas dostrzegały przeze mnie, musiałem dlatego szukać własnego miejsca... którego nie znalazłem. Któregoś dnia zmęczony, głodny, i cały brudny z błota przybyłem nad leśną rzekę, szeroką i rwącą, spływającą z ośnieżonych gór na północy. Przy zakolu rzeki przystanąłem by się napić i odpocząć. Nagle przykuł mój wzrok ruch po drugiej stronie rzeki. Na plaży spostrzegłem samotną, czarną wilczycę. Też mnie spostrzegła, odwróciła wzrok, chwyciła rybę i pobiegła z nią w las. Zdziwiłem się że taka piękna wilczyca jest samotna. Za jej przykładem zacząłem polować na ryby, łososie. Nie udawało mi się i dałem za wygraną. Postanowiłem zapolować w lesie.
Następnego dnia postanowiłem wrócić w to samo miejsce. Czekałem długo, leżąc w cieniu wysokiej, starej i pachnącej żywicą sosny. Było ciepły i słoneczny dzień. Nagle zauważyłem ją - wróciła w to samo miejsce. Wyglądała na przygnębioną. Nie zobaczyła mnie do czasu aż nie podeszła nad wodę by się napić. Kiedy mnie zobaczyła wyglądała na zmieszaną moją obecnością. Piła, jednocześnie patrząc na mnie. A ja patrzyłem na nią. W końcu się odezwała, szczekając. Spytała się skąd jestem i gdzie moje stado. Odpowiedziałem że nie mam stada i że jestem sam. Tak jak ona. Rozmawialiśmy jakiś czas. Kiedy dowiedziała się że jestem głodny, weszła do wody. Stanęła w miejscu i czekała. Nagle rzuciła się z pyskiem wprzód i w fontannie wody wyłowiła wielkiego łososia. Próbowałem ją naśladować ale bez skutków. Roześmiała się i powiedziała abym zapolował w lesie i że ona poczeka na mnie. Ruszyłem na polowanie...
Wróciłem w królikiem który był na tyle nierozważny że oddalił się od nory. To pierwszy posiłek od dwóch dni... Wróciłem nad rzekę... Ale jej nie było już. Chyba mnie spławiła... No cóż, która by chciała takiego odmieńca jak ja? Zjadłem królika pod drzewem, odpocząłem chwilę i ruszyłem w dalszą drogę. [...]
Kolejne dwa dni spędziłem na szukaniu pożywienia i odkrywaniu okolicy. Mój żołądek dawno zapomniał o dzikim króliku. Postanowiłem wrócić nad rzekę. Nie mogłem zapomnieć o wilczycy... I chciałem też spróbować zapolować na ryby. Po przybyciu była już noc ale zabrałem się do roboty, i po kilku godzinach na brzegu leżało kilka ryb. Ale nie byłem sam. W blasku księżyca dojrzałem czarne, migotliwe oczy po drugiej stronie rzeki. Zwietrzyłem ją. To była ona, wilczyca. Przyglądała mi się cały czas. Zbliżyła się do brzegu, usiadła i patrzyła na mnie merdając ogonem. Zawyłem, najgłośniej jak potrafiłem, witając ją. Przyłączyła się do mnie. Byłem szczęśliwy... Choć nie mogłem być przy niej. Kolejne dni spędziłem razem z nią nad rzeką. Poznawaliśmy się coraz lepiej i coraz mocniejszą stwarzaliśmy więź. "Przyjdź do mnie" powiedziała któregoś dnia. Szukałem bezpiecznej drogi, przejścia aby móc przepłynąć rzekę... ale nie znalazłem nic.
Mijały dni.. Dni bez niej. Wyruszyła na polowanie. Mi też zbrzydły już ryby ale czekałem na nią cierpliwie... Już pięć dni minęło od kiedy odeszła... Postanowiłem przeprawić się przez rzekę. Rzuciłem się do wody. Pierwsze kilkanaście metrów utrzymywałem jeszcze kurs ale potem zaczęła porywać mnie rzeka... Znalazłem się pod wodą. Dusiłem się, świat stawał się czarny... Aż nie widziałem już nic. [...]
Wilczyca polowała na jelenia, lecz ten uderzył ją porożem. W łapę wdała się infekcja i nie mogła dojść z powrotem do rzeki. Do niego... Białego wilka dla którego tylko znajdowała siły do walki... Przybyła nad rzekę. Nie było tam jednak jego. Poddała się... Następnego dnia ulewne deszcze zmyły jej ciało do rzeki.
A ja widząc te dwie wilcze czaszki, na tej morskiej plaży zastanawiam się - "czy właśnie tak było?"
Następnego dnia postanowiłem wrócić w to samo miejsce. Czekałem długo, leżąc w cieniu wysokiej, starej i pachnącej żywicą sosny. Było ciepły i słoneczny dzień. Nagle zauważyłem ją - wróciła w to samo miejsce. Wyglądała na przygnębioną. Nie zobaczyła mnie do czasu aż nie podeszła nad wodę by się napić. Kiedy mnie zobaczyła wyglądała na zmieszaną moją obecnością. Piła, jednocześnie patrząc na mnie. A ja patrzyłem na nią. W końcu się odezwała, szczekając. Spytała się skąd jestem i gdzie moje stado. Odpowiedziałem że nie mam stada i że jestem sam. Tak jak ona. Rozmawialiśmy jakiś czas. Kiedy dowiedziała się że jestem głodny, weszła do wody. Stanęła w miejscu i czekała. Nagle rzuciła się z pyskiem wprzód i w fontannie wody wyłowiła wielkiego łososia. Próbowałem ją naśladować ale bez skutków. Roześmiała się i powiedziała abym zapolował w lesie i że ona poczeka na mnie. Ruszyłem na polowanie...
Wróciłem w królikiem który był na tyle nierozważny że oddalił się od nory. To pierwszy posiłek od dwóch dni... Wróciłem nad rzekę... Ale jej nie było już. Chyba mnie spławiła... No cóż, która by chciała takiego odmieńca jak ja? Zjadłem królika pod drzewem, odpocząłem chwilę i ruszyłem w dalszą drogę. [...]
Kolejne dwa dni spędziłem na szukaniu pożywienia i odkrywaniu okolicy. Mój żołądek dawno zapomniał o dzikim króliku. Postanowiłem wrócić nad rzekę. Nie mogłem zapomnieć o wilczycy... I chciałem też spróbować zapolować na ryby. Po przybyciu była już noc ale zabrałem się do roboty, i po kilku godzinach na brzegu leżało kilka ryb. Ale nie byłem sam. W blasku księżyca dojrzałem czarne, migotliwe oczy po drugiej stronie rzeki. Zwietrzyłem ją. To była ona, wilczyca. Przyglądała mi się cały czas. Zbliżyła się do brzegu, usiadła i patrzyła na mnie merdając ogonem. Zawyłem, najgłośniej jak potrafiłem, witając ją. Przyłączyła się do mnie. Byłem szczęśliwy... Choć nie mogłem być przy niej. Kolejne dni spędziłem razem z nią nad rzeką. Poznawaliśmy się coraz lepiej i coraz mocniejszą stwarzaliśmy więź. "Przyjdź do mnie" powiedziała któregoś dnia. Szukałem bezpiecznej drogi, przejścia aby móc przepłynąć rzekę... ale nie znalazłem nic.
Mijały dni.. Dni bez niej. Wyruszyła na polowanie. Mi też zbrzydły już ryby ale czekałem na nią cierpliwie... Już pięć dni minęło od kiedy odeszła... Postanowiłem przeprawić się przez rzekę. Rzuciłem się do wody. Pierwsze kilkanaście metrów utrzymywałem jeszcze kurs ale potem zaczęła porywać mnie rzeka... Znalazłem się pod wodą. Dusiłem się, świat stawał się czarny... Aż nie widziałem już nic. [...]
Wilczyca polowała na jelenia, lecz ten uderzył ją porożem. W łapę wdała się infekcja i nie mogła dojść z powrotem do rzeki. Do niego... Białego wilka dla którego tylko znajdowała siły do walki... Przybyła nad rzekę. Nie było tam jednak jego. Poddała się... Następnego dnia ulewne deszcze zmyły jej ciało do rzeki.
A ja widząc te dwie wilcze czaszki, na tej morskiej plaży zastanawiam się - "czy właśnie tak było?"
wtorek, 4 czerwca 2013
Veiller. - Krzyż
Zatrzymuję oddech
Nic mnie nie obchodzi
Straciłem wszystko na czym mi zależało
Patrzę wokoło - nie ma tu nic
Czas stracony, zegar zatrzymał czas
Trójka na wskazówce - to jest mój znak
Zaczynam lot, spadam w dół
Otchłań dziś wita mnie
Cichy szept, setki słów
Udusić mnie chcą!
Ktoś wyciąga
Z dołu mnie
Niestety to nie ty
Oferuje niebo, tylko pokłoń się
A ja odmawiam
Zaczynam znów to samo
Uciekam wciąż, zatracam się
Nicość wkoło mnie...
Setki wyborów
Czekają mnie
Każdy z nich wiem
Kiedyś zgubi mnie
Zawsze ten, jeden sam
Pogardzony przez sforę psów
Siedzi z boku patrząc w dal...
Nie ma słów, nie ma nic
Nie mam jak wyrazić
Tęsknoty i żalu do przeszłych dni
Bo wszystko co dobre szybko się kończy...
Powiedz mi, pomóż mi
Pociągnij za spust...
Wyzwól mnie, zabij mnie
Pełnią szczęścia żyj...
Nienawidź, bo tak ma być
Jestem tym co zawsze poświęca się
Krzyż gniecie ramiona me
Ale to ja go biorę na siebie
Szukam własnej Golgoty
By ukrzyżować swoje marzenia
Krwawiąc dla innych
Nie zyskując nic dla siebie
Nie będąc i tak zauważony
Przez ślepców wokoło...
Nic mnie nie obchodzi
Straciłem wszystko na czym mi zależało
Patrzę wokoło - nie ma tu nic
Czas stracony, zegar zatrzymał czas
Trójka na wskazówce - to jest mój znak
Zaczynam lot, spadam w dół
Otchłań dziś wita mnie
Cichy szept, setki słów
Udusić mnie chcą!
Ktoś wyciąga
Z dołu mnie
Niestety to nie ty
Oferuje niebo, tylko pokłoń się
A ja odmawiam
Zaczynam znów to samo
Uciekam wciąż, zatracam się
Nicość wkoło mnie...
Setki wyborów
Czekają mnie
Każdy z nich wiem
Kiedyś zgubi mnie
Zawsze ten, jeden sam
Pogardzony przez sforę psów
Siedzi z boku patrząc w dal...
Nie ma słów, nie ma nic
Nie mam jak wyrazić
Tęsknoty i żalu do przeszłych dni
Bo wszystko co dobre szybko się kończy...
Powiedz mi, pomóż mi
Pociągnij za spust...
Wyzwól mnie, zabij mnie
Pełnią szczęścia żyj...
Nienawidź, bo tak ma być
Jestem tym co zawsze poświęca się
Krzyż gniecie ramiona me
Ale to ja go biorę na siebie
Szukam własnej Golgoty
By ukrzyżować swoje marzenia
Krwawiąc dla innych
Nie zyskując nic dla siebie
Nie będąc i tak zauważony
Przez ślepców wokoło...
Subskrybuj:
Komentarze (Atom)
