Stwórco!
Kiedy wyjdę z łona matki
Bacz abym oddychał
Abym żadnej choroby śmiertelnej
Się nie lękał
Gdy małym będę
Aby pole rodziło plony
Bym nigdy głodu nie zaznał
Aby ojciec zawsze do domu
Z wojny wracał
By zwierz dziki nie rozszarpał mnie
Gdy będę dobytku pilnował nocą
Kiedy młodzieńcem będę
I wyruszę na wojnę
Strzeż mojego boku oraz pleców
Przed włócznią lub strzałą zdradliwą
Chroń mnie przed przyjaciółmi
Bo od nich cios najgorszy
Pilnuj by miecz się nie złamał
I tarcza nie pękła
I tarcza nie pękła
A kiedy przyjdzie czas
Piękną niewiastę sprowadź
Do mojego łoża
Bym spłodził pierworodnego syna
I strzeż mojej rodziny Panie
By żadna krzywda jej się nie stała
Bron przed wzrokiem zawistnym
I tchnieniem zdrady
A kiedy wezwiesz mnie do siebie
Zachowaj ciało moje
Od kłów wilczych
Oraz dziobów kruczych
I nie racz złodziejowi
Skraść mojej monety z ust
Bo jak przepłynę samemu rzekę
Aby stanąć przed Twoim obliczem
Bez łodzi Charona?



