niedziela, 2 lutego 2014
Veiller. - Opowiadanie - "Psy" (nie skończone)
Znowu siedziałem w łóżku opatulony kołdrą po same uszy, z laptopem na kolanach. Muszę jak najszybciej to wszystko spisać póki mam czas... Póki on jeszcze nie przyszedł. Mój przyśpieszony oddech zostawiał smugi pary na ekranie laptopa. Robiło się coraz zimniej w mieszkaniu, mimo tego że ustawiłem kaloryfery na największe grzanie. Wiedziałem że to on zabiera energię, ciepło, aby się zmaterializować. Raz pomyślałem że może jak wyłączę ogrzewanie i wszystkie źródła ciepła i energii, że jak wyłączę korki, ciepłą wodę, to nie uda mu się tutaj pojawić. Myliłem się - wtedy zaczął pobierać energię ze mnie i z każdego żywego stworzenia w pokoju. Wyssał każdą muchę, pająka, wszystko co żyło, nawet ryby w moim akwarium i kota - dosłownie do cna. Z kota został wysuszony, groteskowy twór, podobny do pieprzonej mumii, albo do wysuszonych trofeów które robili kanibale. Biedny Franek. Nim on się pojawił, ja tez straciłem wiele sił, ale na szczęście nie straciłem przytomności. Może jednak źle że tak się stało...?
Powinienem chyba zacząć od początku. Mam dwadzieścia dwa lata , studiuję w małym przygranicznym miasteczku. Żyłem spokojnie do czasu gdy nie poznałem tej dziewczyny. Do tamtego czasu prowadziłem nudne, samotne życie, bez przygód, przyjaciół - nikogo. Któregoś dnia dostałem od kogoś maila, co mnie zresztą zdziwiło - nikt do mnie nie pisał na maila, zresztą nikt go nie znał, zwłaszcza że był to zlepek przypadkowych liter. Demoniczny Pies. Rozbawiła mnie trochę nazwa nadawcy, ale otworzyłem go. Mail był bardzo nietypowy w swojej treści, ale nie zaniepokoiło mnie to. Przedstawiła się tam jako studentka pierwszego roku medycyny z mojego miasta, że szukała kontaktu ze mną od dawna i że chce mnie poznać. Nie mogłem się oprzeć pokusie poznania kogoś nowego. Zwłaszcza dziewczyny, bo od dawna byłem osobą samotną. Nie zaniepokoiło mnie to że osoba która nie ma życia towarzyskiego jak ja, jest POSZUKIWANA OD DAWNA przez kogoś i to kogoś kto mieszka w tym samym mieście. Ludzie to jednak tępe istoty... Hehehe... Pisaliśmy do siebie maile przez jakiś czas. Okazało się że lubiła dokładnie to samo co ja, słuchała takiej samej muzyki, czytała te same książki, kochała te same filmy. Mówi się że są osoby które są sobie przeznaczone... Pomyślałem - może tak jest? Tyle czasu byłem sam, to może się uśmiechnął do mnie los i karma się zwraca? Któregoś dnia napisała do mnie maila z pytaniem czy mam kamerkę i mikrofon. Ucieszyło mnie to, więc spytałem czy ma konto na Skype. Kolejny mail mnie zdziwił, tym że był tak krótki w przeciwieństwie do tych długich wiadomości, w których tak ochoczo krytykowaliśmy lub ocenialiśmy zespoły black metalowe z naszego kraju, rozmawialiśmy o książkach, filmach i innych tego typu pierdołach o których zazwyczaj rozmawiają ludzie. Napisała tylko "Demoniczny Pies - dzisiaj o trzeciej w nocy. Będę czekała". Zdziwiło mnie to bardzo, ale pomyślałem że może się wstydzi swojej twarzy albo nie ma czasu aby ze mną rozmawiać, skoro tak późno w nocy chce się spotkać i rozmawiać po raz pierwszy. Czemu byłem tak głupi i nie posłuchałem swojej intuicji że to nie może być takie piękne... Włączyłem ten cholerny komputer o drugiej trzydzieści. Nie mogłem się już doczekać aż przyjdzie więc od razu wszedłem na Skype, dodałem ją do znajomych i czekałem. Podłączyłem potem mikrofon oraz kamerkę. Czekałem, ale była niedostępna. Byłem trochę zniecierpliwiony. Nagle zegar w przedpokoju wybił 3:00. Nagle dostałem połączenie. Demoniczny Pies. Ona. Zawahałem się czy odebrać czy nie, ale odebrałem połączenie i wraz z kamerką. Usłyszałem najpiękniejszy, jak mi się wtedy wydawało głos na świecie. Słychać było niemalże w nim dźwięk harfy, melodie, głos trudno było określić nawet ludzkimi słowami. Był raczej muzyką która wydobywała się z głośników.
-Cześć skarbie. Jak minął ci dzień?. - Byłem zahipnotyzowany. Ona do mnie mówiła, a ja byłem wpatrzony w monitor. Niestety nie miała włączonej kamery. Nie słuchałem jej w ogóle, zszokowany jej nieziemskim - jak się później okaże, DOSŁOWNIE nieziemskim głosem.
-Włączysz kamerkę? - Spytałem tylko po krótkiej chwili gdy odzyskałem już panowanie nad sobą. Troszkę się zmieszała, głos przestał być aż taki piękny i uwodzicielski. Spytała
- Czy chcesz mnie zobaczyć? Możesz się przestraszyć mnie. Nie będzie potem odwrotu. - Bez zastanowienia poprosiłem ją o to by włączyła kamerkę. Przecież nie może być brzydsza ode mnie. Był to największy błąd mojego życia! Usiadłem wpatrzony i zahipnotyzowany w monitor, zastanawiałem się jak wygląda, jakie ma włosy, usta, czy... ma duże piersi? Hah. Obraz kamery mojej nagle zaczął ciemnieć, aż zniknął na moment. Trochę mnie to przestraszyło. I nagle włączył się JEJ obraz... O ile to była w ogóle dziewczyna. W kamerce ujrzałem definitywnie kobiece ciało... Czarny gorset, z wydatnymi piersiami, ale twarz zasłaniał cień. Jedyne co mogłem rozpoznać w twarzy to... OCZY. Pierdolone, czerwone oczy, wielkości dorodnych mandarynek. Nim otworzyłem usta by wydać z siebie krzyk przerażenia, ona odezwała się.
- Nie bój się! Proszę... Zostań... - Usłyszałem jej płacz, i moje serce ścisnęło się w piersi. Gdy usłyszałem jej głos, znowu ogarnęło mnie zwątpienie. Czy zostać, rozmawiać dalej czy też wyłączyć rozmowę, komputer i uciec jak najdalej od niego...? Płakała nadal.
- Przepraszam, to nie moja wina że jestem taka. - Świecące na czerwono punkty na jej twarzy zmniejszyły się do wielkości oczu ludzkich. Pomyślałem że dobrym pomysłem będzie przekonać się czy jest czego się bać.
- Pokaż twarz. - Natychmiast przestała płakać. Przybliżyła twarz, tak aby światło padające z monitora oświetlało ją. Oprócz dość dużych oczu, które były koloru czerwonego, nie różniła się niczym od innych ludzi. No i była piękna. Czerwone usta i oczy tworzyły kontrast z bladą, nieskazitelną, cerą jej twarzy. Czarne, długie włosy opadały pięknymi kaskadami po obu stronach szyi. Wyglądała z jednej strony strasznie, ale z drugiej strony... Była nieziemsko piękna. Z jej szyi zwisał mały czarny odwrócony krzyżyk.
- Czy jestem tak straszna? - Spytała. Nie mogłem się z nią zgodzić.
- Jesteś najpiękniejszą dziewczyną jaką znam. - Później miałem pożałować tych słów. Uśmiechnęła się, ukazując zęby, nienaturalnie proste, długie i ostre, nawet te z tyłu wydawały się być zaostrzone.
- Chcesz poznać mnie bliżej? - Patrzyła na mnie swoimi czerwonymi oczami w których odbijał się ekran komputera, jędrne usta wygięte w uśmiechu mówiły "bierz mnie, bierz...", a kształty wyglądające z gorsetu też zapraszały, kusiły, wyglądało tak jakby całym swoim ciałem chciała rozbudzić we mnie zmysły, męskie, zwierzęce zmysły które tłumiłem przez lata samotności i izolacji od relacji międzyludzkich. Patrzyłem na nią i iskierki które tańczyły w jej oczach. Nie wiedziałem co powiedzieć, strach mieszał się z ekscytacją, myślałem jak by to wyglądało jakbym był z kimś kto tak się różni od innych ludzi... To był mój pierwszy błąd od którego wszystko się zaczęło.
- Tak. - Odpowiedziałem. Uśmiechnęła się jeszcze szerzej, posłała mi całusa i powiedziała że przyjdzie do mnie jutro w nocy. Byłem zaskoczony i spytałem skąd wie gdzie mieszkam.
- Tak jak mówiłam... Od dawna cię obserwowałam i szukałam kontaktu z tobą. - Wystawiła lekko swój język, robiąc słodką minę, posłała całusa i pożegnała się słowami "No to do jutra... Kochanie." Rozłączyła się. Zszokowany tym co zrobiłem, i tym że jutro przyjdzie do mnie w nocy... Siedziałem jak sparaliżowany. Coś mówiło mi że zrobiłem wielką pomyłkę, że jestem kretynem. Ale z drugiej strony wizja przyszłej przyjemności z tak piękną, chodź dziwną dość dziewczyną zagłuszała głos rozsądku. Popatrzyłem na zegarek. Jest po czwartej godzinie. Chyba czas się położyć... Jutro nie pójdę na zajęcia, wyśpię się i przygotuje się do spotkania z tą piękną dziewczyną... Szkoda że nie wiem jak ma na imię...
Cały dzień spędziłem w domu. Wstałem z łóżka dopiero koło pierwszej, biorąc długą, relaksującą kąpiel, szorując dokładnie całe ciało i goląc się. Kiedy wyszedłem z łazienki musiałem jakoś zabić czas do wieczora. Usiadłem do komputera i spędziłem większość dnia na bezsensownej grze na nim. Wieczorem, położyłem się z książką o psychologii społecznej na kanapie. Przez okno balkonu widać było wielki księżyc, wschodzący nad kamienicą po drugiej stronie ulicy Kwiatowej, na której mieszkam. Kot wstał ze swojej poduszeczki w rogu pokoju, ziewając i ukazując swoje wspaniałe kły. Jak zawsze kiedy byłem zajęty, podszedł i zaczął się łasić do moich rąk, domagając głaskania i pieszczot. Głaskałem go po głowie, zaczytując się w kolejnym rozdziale książki i zatapiając palce w miękkim futerku. Nagle usłyszałem dzwonek do drzwi. Kto do cholery mógł przychodzić do mnie o tej porze - zastanowiłem się.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)

2 komentarze:
Bardzo interesujace. c : Mam nadzieje, ze niedlugo poznam dalszy ciag tego nadzwyczaj wspanialego opowiadania c ;
Kolego gdzie moje opowiadanie? ;>
Prześlij komentarz