Postrzępione chmury płyną
Przysłaniają już całkowicie niebo
A ja leżę pod tym szarym płótnem
Na mokrej trawie od deszczu łez
Zamknąłem ostatnie z drzwi
A wraz z nimi moje powieki
Czekając nieprzeniknionej nocy
Lecz wtedy wyszło zza chmur
Ciepłe i kojące złote słońce
Oświetliło swoim dotykiem
Moje przymknięte oczy
I zobaczyłem tylko czerwone
Zasłony moich powiek
Podniosłem je
Otoczył mnie bezkresny błękit
Wspaniałego nieba
I jasność bijącą od Ciebie
Moje życiodajne Słońce
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)

0 komentarze:
Prześlij komentarz