środa, 13 grudnia 2017

Once upon a time...

Pewnego razu w niedalekiej krainie
Żył chłopiec w świecie swoich marzeń
Dusza niespokojna i delikatna
Wędrowiec smutnych myśli
W obdartym płaszczu wspomnień
Przemierzał cichy swój świat

Dumną pierś trzymał z przodu
Krocząc niejedną z dróg
I szedł w gęstniejący mrok
Mimo tylu przeciwności
Nigdy nie poddał się

Młodzieniec szedł polem
Dotykając dłonią kłosów zbóż
Dojrzewających w świetle dnia
Zupełnie jak on
Rosnąc na żyznej glebie marzeń

I chłopak dorastał
Chcąc zostać rycerzem
Odnaleźć niewiastę
I zostać Jej mężem
Świat złamał mu tarczę

Mijał powoli czas
Milczał wspomnień las
I pola już nie szeptały
Nie widział ich wiatr
I ptaki im nie śpiewały

Świat marzeń minął
Stoczyłeś się rycerzu
Chciałeś zbawić świat
Teraz sam się zbaw
Rwij latami trucizny kwiat

I tak mijały lata
Honor przykrył piach
Muzy zniknął ślad
Nierozważne próby
Wypełnienia kart

Wiedziałeś dobrze mój miły rycerzu
Żeś stworzony by cię zniszczyć
Smok z którym chciałeś walczyć
Od tak wielu już lat
Twoimi oczami patrzy na świat

Jesteś już mężem najdroższy
Wyklętym synem nocy i dnia
I nie dla Ciebie jest światło gwiazd
Ani ciepły promień słońca
Nie pasujesz wśród nas

Więc ruszył wędrowiec znów w podróż
Ruszając stromą ścieżką pod górę
Odwiedzając swojej damy dom
Gdy miał już odejść nie pukając do drzwi
Ona wyszła przypieczętowując ich los

Na zawsze złączeni w rozłące
Ona tęskna i on tęskny
Próbowali bezżyciem żyć
Bezskutecznie zmarnowani
Przeznaczenie dało im siebie




0 komentarze:

Prześlij komentarz

Obserwatorzy