piątek, 20 października 2017

Nadmorska plaża, morze i cichy zew miłości

Patrzyłem na Ciebie z daleka, jak stałaś na pustej, nadmorskiej plaży. Siedziałem oparty o powykrzywianą przez wiatr sosnę, plecami dotykając szorstkiej, jasnej kory. Była wczesna wiosna, a porywiste wiatry zapowiadały nadchodzący nieubłaganie sztorm. Patrzyłaś swoimi oczami na nadchodzące, spienione fale, które uderzały o brzeg. W tych dwóch pięknych zwierciadłach Twojej delikatnej duszyczki widać było odbicie morza które zlewało się w jedną całość wraz z nimi. Ściągnęłaś wcześniej swój ciepły płaszcz, który teraz trzymałem w dłoniach, i patrzyłem jak stoisz w sukience, białej niczym gęstniejąca piana morska, targanej przez ciepły wiatr. Obok Twoich bosych stóp przeleciało parę porwanych przez wiatr zeszłorocznych liści, ulatując w dal. Patrzyłem jak porywisty wiatr głaszcze Cię, rozwiewając delikatne, jasne włosy. Sukienka przypominała teraz wzburzone morskie fale, opasające Twoje ciało. Zastanawiałem się o czym wtedy myślisz, wpatrzona gdzieś daleko, szukając czegoś na horyzoncie. Wstałem po chwili, i podszedłem do Ciebie po cichu, idąc śladem Twoich bosych stóp na wilgotnym piasku. Patrzyłaś na lecącą mewę, która ledwo dawała radę przeciwstawiać się szalonemu żywiołowi. Gdy wydała z siebie krzyk, pełen tęsknoty i żalu, odezwałem się do Ciebie cicho, przestraszony, wiedząc że razem z mewą odlatuje gdzieś daleko Twoja dusza i myśli, i bojąc się że zaraz sama zamienisz się w małego, dzikiego ptaka i podążysz za nią.
- Chodź, do domu, zaparzę gorącą herbatę. - powiedziałem cicho, zakładając Ci na ramiona płaszcz, opatulając ciepło i biorąc pod rękę. Odeszliśmy powoli, idąc nadmorską, ledwo widoczną ścieżką. I mogłem tylko się domyślać ile z Twojej duszy zamieniło się w pięknego ptaka w tamtej chwili, i ile odleciało niesione wiatrem...

0 komentarze:

Prześlij komentarz

Obserwatorzy