poniedziałek, 19 lutego 2018

Winter's wind

Purest morning after night
Filled with nightmares
Fueled by anxiety flames
Wild animals burrowed
Deep in my heart
I cannot sleep, I cannon eat
You, Him and not Me
Just glittering ashes in the air
Emanation of swollen past
Just like my eyes, staring at You
Unseen and unfeeled
Scattered thoughts on the wind

czwartek, 15 lutego 2018

Kartki z kalendarza

Trzymam się kartek kalendarza
Uciekających spod moich palców
Mijają miesiące, mijają lata
A Tyś mi odleciała już z dawna
Na jednej ze stron kalendarza
Pofrunęłaś z Lipcem daleko
Zamykając uczuć mych wieko

Wciąż liczę kartki kalendarza
Wyczekując że któraś kiedyś powróci
Lecz czas się nie cofnie - żyć trzeba dalej
Musisz mi chyba, wrócić na piechotę
Obiecać- że od teraz
Razem będziemy liczyć mijające dni
I na płonącej stronnicy odlecimy razem
Gdy przyjdzie na nas czas

środa, 14 lutego 2018

Obcy

Nie wiem kim jesteś
I jak masz na imię
Patrzę w Twe okno
Patrząc przez moje
Nie wiem kim jesteś
Jakie imię Twoje
Krzątasz po kuchni
Czy siedzisz w salonie
Jesteś człowiekiem
Jesteś mi obcym
Patrzę w twe okno
Stojąc wśród nocy

niedziela, 11 lutego 2018

Judasz

Kim jestem?
Jestem Judaszem
Zdrajcą samego siebie
Wiszę na samotnym drzewie
Poza murami miasta
W sadzie pięknych, kwitnących wiśni

Duszę się ciężarem samego siebie
Moje stopy nie dotykają ziemi
Odlatuję na skrzydłach aniołów
Zaniosą mnie wprost do piekła

Kim byłem?
Byłem zerem
Ciężarem dla samego siebie
Byłem duszą bez ciała
Prochem na wietrze
Teraz jestem tylko ciałem
Ciężarem dla konopnego sznura

sobota, 10 lutego 2018

?/?

I

krzyk mewy
pośród czarnych fal
przylepiona żałoba do wiatru
zwiastunka
tęsknoty i klęsk
wrzeszczy
słyszę Twe imię

II

Wśród Twoich włosów słyszę ją
W nich skryła się cała tęsknota
Woła mnie, przyciąga mnie
Tak trudno oprzeć się...

Tęsknie za Twoim głosem
Tęsknie za wzrokiem i myślą
Fantasmagoria barw i dźwięków
Feeria spotęgowanych uczuć

Królowa płatków śniegów
Niepowtarzalna i najpiękniejsza
Trzymam Cię w dłoni
Nie topisz się pod zimnymi palcami

Trzymaj mnie w nurcie swoich myśli
Wiesz jak pragnę ich nieustannie
W posoce swoich łez obmyj mnie
Przyłóż mnie do swego zimnego serca

Daj mi ogrzać Cię
Zapłoń żywym ogniem
Proszę - żyj!

piątek, 9 lutego 2018

Opowiadanie

Moje myśli poszybowały niczym na ptasich skrzydłach w kierunku nieba i utrzymującego się na nieboskłonie słońca. Dotknęły promieni słonecznych które delikatnie muskały kosmyki Twoich miedzianych włosów, okalając je błyszczącą anielską aurą a następnie wróciły do mnie, aby poprowadzić w Twoim kierunku. Rozpoczynało się powoli lato, jednak nad morzem wciąż nie było zbyt ciepło - sprawiał to wiatr ciągnący od strony morza, burzący Twoje włosy. Włosy przypominały rozpościerające się przed Tobą morze - fale włosów uderzały o brzegi Twojej twarzy i ciała, zasłaniając widok. Odgarnęłaś je i pozwoliłaś by pofrunęły do tyłu, a Ty z zamkniętymi oczami rozkoszowałaś się ich lotem i zimnym dotykiem północnego wiatru na Twojej bladej twarzy. Niebieskie oczy zostały zamknięte za pokrywą powiek i powiewów wiatru, niespokojnie błądziły niczym osobie mającej wyjątkowo realistyczny sen w którym to rozgrywają się najsłodsze marzenia. Sny były dla Ciebie ucieczką od rzeczywistości, mogłaś wędrować po niezbadanych ścieżkach, i zwiedzać nierealne miasto którego ulice powoli poznawałaś. Każda noc naznaczona snami była niezwykła, odkrywała przed Tobą coraz to większe pokłady obrazów składanych w wyobraźni, mozaiki uczuć i surrealistycznych wydarzeń i barw. Piękny Umysł.
Patrzyłem na tą scenę, na rozwiewaną sukienkę na wietrze, Twoje nagie ramiona na których pojawiła się gęsia skórka, jak malutkie kropelki rosy na skórze przywołane przez chłód, Twoje czarne brwi wśród których skryły się myśli i usta delikatnie rozchylone, rozmarzone i smakujące rozciągającą się w czasie i przestrzeni chwilę która mogła by trwać wiecznie. I nie potrafiłem wyobrazić sobie piękniejszej sceny, i piękniejszej aktorki tej wspaniałej, ulotnej, wyjętej wprost ze świata snów chwili. Byłaś urzeczywistnieniem moich marzeń, Muzą której to stopy nigdy nie powinny skalać ziemi. Byłaś Królową tej Chwili.
Byłaś wtedy wszystkim i niczym zarazem, bo dusza Twoja wyleciała z ciała na zwiady, rozglądając się po okolicy. Do środka zagnałaś ją z trudem, otwierając swoje piękne oczy, niebieskie i podobne morzu - lecz znacznie żywsze i jaśniejsze. Głębia koloru kryła się wewnątrz ich, inna osoba mogła by tego nie dostrzec. lecz kiedy zna się drugą osobę, widzi się najmniejsze szczegóły jej, docenia się najmniejszy skrawek ciała, drobne elementy których to suma daje idealny wygląd osoby podobnej bardziej do marmurowej statuy jednego z greckich rzeźbiarzy niż realnej osoby - wtedy widzi się wszystko. Więcej nawet niż podejrzewa ta osoba. Widzi się cały smutek, cierpienie i to wszystko co jest skryte pod powłoką stworzoną z zatwardziałych blizn, nieufności i utraconej wiary w człowieka, w wartości i uczucia.

Ale ja byłem szczęśliwy mogąc oglądać ten cud natury, tą zwiewną niczym Motyl dziewczynę.
Byłem szczęściarzem że mogłem chwycić Jej drobną dłoń, przytulić do swojego mocno bijącego dla Niej serca i tak jak w tej chwili, ściągnąć płaszcz i zarzucić Jej na ramiona, przytulając do siebie i powstrzymując Jej dreszcze. Słońce nawet w upalne lato nie grzało mnie tak jak delikatna aura ciepła roztaczana przez Jej śnieżnobiałą skórę. Była rozbitkiem w tym świecie, podróżnikiem w czasie i w snach. Odwiedzała mnie nie raz kiedy śniłem, ukazując swoje piękno, i piękno dnia codziennego i naszej przyszłości. Ale była zawsze marzeniem, ulotną perfekcją którą pragnie każdy człowiek.
A co najlepsze nie udawała. Była sobą. Naprawdę taka była.
I oto nagle mogłem ją przytulić, i wziąć w moje ramiona, szepcząc że nigdy Jej już nie puszczę.

Jesteś piękna. Jesteś najwspanialszym darem który mnie spotkał w tym życiu. I patrząc wtedy na Ciebie, jak stąpałaś ze mną po opustoszałym, zaniedbanym molo byłem pewny że chcę poświęcić Tobie całe moje życie, przyszłość i wszystkie moje siły. Biel Twojej sukni była idealna, skrzyła w słońcu i wpasowywała się w delikatny kolor Twoich włosów. Surowe piękno niczym Królowej Śniegu, rozpuszczone włosy i malinowe usta. W mojej głowie cisza i spokój, całość myśli wypełniona Tobą. Twój delikatny głos, nucisz mi jedną ze swoich ulubionych piosenek która ożywa we mnie wraz z wyobrażeniem zawartych w utworze dźwięków skrzypiec, pełnych uczucia i melancholii. Obejmuję Cię ręką a Ty wtulasz się delikatnie we mnie, czuje zapach i ciepło Twojej skóry, włosy muskają mi policzek po którym ciekną łzy.
Łzy szczęścia, że obecna chwila może być idealna, dzięki temu że moje ramię obejmuje kobietę wyśnioną i perfekcyjną, o której marzyłem od lat, od czasu gdy wzburzone morze naszych żywotów nas rozdzieliło, a tęsknota wypełniła każdy aspekt mojego życia. Kobietę łączącą delikatność z surowością, czerń i biel, kobietę która może być przy mnie rozmyciem a mimo to widzę ją wyraźniej niż mógłbym widzieć kogokolwiek innego.

Jestem puzzlem z tylko jednym zaczepem w którego życie nie wpasuje się idealnie nikt inny niż Ty.
Każdy będzie gorszy od Ciebie, każdy będzie nędzną imitacją Twojej osoby.
O nikim innym nie będę myślał, bezsenną nocą patrząc w księżyc - to pomyślałem całując delikatnie Twoje czoło, ustami święcąc ten materialny obraz moich marzeń, pragnień i potrzeb.
A Ty odwzajemniasz mi to wszystko ofiarowując dar nadziei i pewności że coś jest w tym życiu stałe, niezmienne i że mnie nie opuścisz - wtulając się mocniej i pozwalając łzom wsiąknąć delikatnie w Twoje perłowe, delikatne i pachnące włosy.

Morskie ptaki śpiewały nam serenady, a my - my powoli znikaliśmy w świecie gdzie liczyły się tylko te dwie jednostki - ja i Ty, gdzie cały świat rozmywał się jak krople deszczu spływające po szybie, dążące donikąd. I jedynie my znaliśmy drogę, która zaprowadzi nas gdzieś daleko, do krainy w której chwile takie jak ta będą czymś częstym. Nie będą wymuszone, będą pełne magii i uczucia, a płomyki naszych uczuć nie zagasną przykryte sporami, nieufnością i krzywdą.

środa, 7 lutego 2018

Łowca

Czaje się w promieniach słońca
Chce połknąć Cię wraz z bliznami
Łykać słowa i gesty
Łowie Twą skórę między kropelkami deszczu
Poluję wraz z ostatnim błyskiem słońca
Szukam Ciebie i kosmyków Twoich włosów

Boląca klątwa podniebnego uniesienia
Chcę latać do końca świata
Lecz jestem przykuty do skały wraz z orłem
Nikt nie wydziobuje wątroby

Skorupa bez gwiazdy
Nie chce nią być
Gwiazda jaśnieje mi
Twoim wewnętrznym blaskiem

Wpadłem w Twój rozwarty język
Zębami nadgryzłaś moje serce
Ropieje teraz i jątrzy perkatymi myślami
Jasność Twa nie gaśnie - dzień polarny

Podpuchnięte oczy teraźniejszości
Patrzą na pobudzoną milczącą nutę
Rzucam Twe żółte kwiaty w cholerę
Nim pójdziesz na swój grób
Zakopię Twoją przeszłość pod podłogą
Zawsze będę mieć na nią oko

sobota, 3 lutego 2018

Litania

Bonum ex malo non fit

Jesteś światłem i cieniem
Gdy nie ma Cię obok -
Moim największym smutkiem
Gdy zaś czuję Cię przy sobie
Czuję słowa i myśli Twoje
Jesteś dla mnie wszystkim
Jesteś porankiem naznaczonym czerwoną łuną
Jesteś ptasim koncertem o świcie
I każdym promieniem słońca
Budzącym do życia
Jesteś moim oknem na świat
Jesteś szczeliną przez którą spoglądam
Wgłąb własnej osoby
Jesteś wiatrem w moich włosach
Słowem na ustach i powietrzem w piersiach
Jesteś każdą wolną myślą
A każda minuta jest jedynie oczekiwaniem
Aż przyjdą wypełnione Tobą dni
Jesteś każdym kęsem pożywienia
Zjadam Twe ciało - stajemy się jednością

Breve et irreparabile tempus omnibus est vitae

Jesteś całunem okrywającym moje ciało
Jesteś najcenniejszą perłą i brylantem
Jesteś zachodem słońca nad horyzontem
Jesteś Muzą i tchnieniem wieczornych gwiazd
Jesteś spadającą gwiazdą na niebie dającą życzenia
Jesteś życiodajnym źródłem natchnienia i woli życia
Jesteś opatrunkiem i raną zarazem
Jesteś chorobą i zdrowiem, szaleństwem i spokojem
Jesteś pieśnią na mych ustach i żałobnym marszem
Jesteś kwiatem który trzeba miłością podlewać
Jesteś skrzącą łzą i szczerym uśmiechem
Jesteś rzeką która otula mnie wodą
Jesteś szumem liści i wiatrem wśród koron
Jesteś światłem - promykiem słońca w mym oku
Jesteś błękitem nieba i zwiewnym motylem
Jesteś słowem, literą i mym czarnym atramentem
Jesteś ptakiem na niebie i rudym lisem
Jesteś jaskółką zniżającą lot przed burzą
Jesteś losem i przeznaczeniem
Jesteś kolorem dla ślepca i wiedzą dla głupca
Jesteś muzyką i najcieplejszą z barw
Jesteś ciepłym odgłosem skrzypiec
Jesteś zieloną trawą pod moimi bosymi stopami
Jesteś ziemią w której chcę spocząć

Brevibus momentis summa verti

Kolory Twe nigdy nie gasną
Jesteś płomieniem świecy który rozświetla noc
Parzysz gdy jesteś zbyt blisko - słodycz bólu
I zamarzam gdy jesteś zbyt ode mnie daleko
Chcę płonąć w Tobie, płonąć z Tobą
Dotknąć ognia, wchłonąć go by czuć zawsze Ciebie
Czuć Twoją duszę, czuć Twoje ciepło
Chcę być Twym mężem i Twoją ostoją
Podparciem, nadzieją i spełnieniem

Memini tui, memento mei

Jesteś kropelką która drąży skałę
Jesteś szumem górskiego potoku
Jesteś emocją która nas dotyka
Jesteś nicią która nas łączy
Jesteś moją najwspanialszą słodyczą
Jesteś moim czarnym opium
Jesteś moim wzburzonym oceanem
Jesteś moim deszczem spływającym po szybie
Jesteś czarną burzą z piorunami
Jesteś wierszem i rymem
Jesteś - to jest najważniejsze
Jesteś Małgorzatą - a ja Twym Mistrzem

Obserwatorzy