czwartek, 30 listopada 2017

.3

Lustra lustra
Zabijają mnie 
Gdy w lustrze odbijam się 
Brzydotą swoją kalam je
Lustro pokazuje prawdę
Pobije wszystkie je 
Nie moja twarz 
Gdy szukam twarzy mej
Zatopił bym żelazne kły
W skórze maski tej 
Zdarł do kości 
Obdarł całkowicie 
By przestać dusić się

.2

A mój umysł był zbyt słaby
By móc o tym wszystkim zapomnieć
Zatopiony w ciszy i niemocy
Tnę tą ciszę strunami skrzypiec
Zupełnie jak kiedyś własne ciało
Przecinam i kroję pamięć
By zatopić ją i zabić
Nie pamiętać nic z żałosnej
Postrzępionej przeszłości

Żyć w pustce, a nie żyć złem
Krzywdą wyrządzoną przez ludzi
Lecz pustka jest jeszcze gorsza
Zmarnowane tyle lat
Nie odzyskam ich nigdy, wiem
Wyblakła płachta wspomnień
Porwana przez mroźny wiatr

.1

zima przyszła
niezauważalnie wkradła
między oczy moje i Twoje
zmroziła serca dwa strapione
skuła je lodem obojętności

wtorek, 28 listopada 2017

Piękna Pani

Usiedliśmy zmęczeni podróżą
W cieniu wysokiego grabu
W miejscu gdzie kończyła się
Nasza życiowa ścieżka
Wyczerpani opadliśmy
Na dywan z liści i mchu
A nad nami rosły jagody
Ciemnym granatem świecące
Jak pary ciemnych oczu

Wśród podłużnych liści
Leżeliśmy w ciszy
Słuchając bić naszych serc
I powoli żegnaliśmy
Całując swe wargi z rozpaczą
Oczy patrzyły na nas z wysoka
Czernią wyśnionej nocy
Chyląc nerwami łodyg ku nas
A my, pożegnawszy się zawczas
Poczęliśmy zrywać te dary
Ofiarowane nam przez życie

Podawałaś owoc za owocem
Goryczą losu słodycz pokryta
A Ty zbierając sok z mych palców
Patrzyłaś, rozszerzonymi emocjami
Czarnymi jak jagody źrenicami
W moje zmęczone oczy
Cóż w nich widziałaś?
Pewnie się nie dowiem
Nie dałaś mi spytać, całując
I przykładając do ust moich
Swój drżący palec

Świat zawirował a Ty zaśpiewałaś
Razem z chórem leśnych ptaków
A nasze umysły ostatnim oddechem
Wzbiły halucynacją wraz z duszą ku niebu
W postaci ptasiej rozwijając skrzydła
Wzlatując nad listowiem dzikim
Łaskawej wilczej jagody
Delikatna gołębica i pospolity szpak

Alabastrowa Skóra

Dziś, jestem Mistrzem
Dziś dla mnie świat cały
Przestwór niebios i oceany
Wszystko należy do mnie
Zaprzęgam do pracy
Niespokojne fale
I maluję wydartymi z dna
Wodnistej toni wzburzonej
Najcenniejsze perłą zdobione słowa

Dziś, bryza kołysze mnie
I nuci jedną z Twoich piosenek
Wraz z moimi uschłymi wargami
Jakże tęsknymi za dotykiem
Twojej podobnej alabastrowi skóry

Dziś oczami umysłu i serca
Powiodę Cię polnymi drogami
Trzymając Twą ufną dłoń
Myślą mą upieszczę włosy
I znużone zmartwieniami skronie

Dziś nie myślę o jutrze
Obcym jest mi strach i lęk
Obawy o moje przeznaczenie
Dziś przestwór niebios
Zamknięty w oczach tych

A palcem muskam duszę Twą

poniedziałek, 27 listopada 2017

Kołysanka Szpaka

Dobranoc Małgorzato!
Niech Twoja dusza znużona
Tym ziemskim padołem
Z trzepotem skrzydłem odleci
Niech rozwinie lotki
Pod zwiewną jaskółczą postacią
Lub delikatnej sierpówki

Odwiedź mnie, w swoich snach
Przysiądź, jako słowik na gałęzi
Wyniosłego i dumnego orzecha
Zaglądającego zielonymi oczami
Do wnętrza smutnego pokoju
I zaśpiewaj, swoim głosem pieśń
Opowiedz co dusza Twa kryje
Wyznaj mi wszystkie marzenia
Bym ranem, gdy powrócisz
Do swej leżącej na łożu powłoki
Mógł zacząć je spełniać

Zaśpiewaj mi o bólu i łzach
Tęsknotach i smutkach
Rozgrzeszę, z każdego grzechu
Przyoblekę w złoto każdą z chwil
Którą razem spędziliśmy
Przeszłość, zmienię w przyszłość
A los który nas połączył
Rozświetli najciemniejszą noc

Zbudzisz się, z samego rana
Nie pamiętając swojej wizyty
Swojej pieśni i naszej rozmowy
Gdy wleciałaś przez otwarte okno
Wracając do swojej postaci
Nie przypomnisz nigdy sobie
Jak czule głaskałaś mnie do snu
A ja ufnie składałem głowę
Na marmurowych udach Twych



niedziela, 26 listopada 2017

Jesteś mi śmiercią
Umieram bez Ciebie i z Tobą
Umieram na brak i nadmiar
Umieram gdy nie patrzysz i duszę
Gdy patrzysz w moją stronę
Umieram z tęsknoty a gdy rozmawiamy
Umieram bo kocham za mocno

Nie umieram.
Żyję pełnią życia.

Rycerskość

W końcu wróciłeś
Mój miły rycerzu
Gdzie podziała się Twoja duma?
Czy szkapa na której jedziesz
Zabiedzona i zagłodzona
To ten sam rumak sprzed lat?
Czemu zbroja twa zrdzewiała
A koścista ręka trzyma ledwo
Wyszczerbiony miecz?
Gdzie podział się duch
Żądnego przygód młodzieńca?
Nie masz już domu rycerzu
Nigdy nie miałeś
A ja czekałam na ciebie
Na rozstaju leśnych dróg
Przy bijącym źródełku
Jak wtedy przed laty, pamiętasz?
Zejdź z konia, daj mu lec pod drzewem
A Ty chodź mój miły w cień
Rozłożystego, zielonego dębu
Usiądź kochany na jednym z korzeni
Popatrz w gwiazdy gorejące na niebie
Pamiętam jak wtedy siedziałeś
Patrząc na jedną z tych grubych gałęzi
Nie płacz najdroższy obłąkany rycerzu
Daj mi zarzucić lniany powróz na szyję
Pętlę która zabierze Cię ukochany
Prosto do księżyca i naszych gwiazd

Gutter

Wszedłem na pustą scenę
Naprzeciw pustej widowni
Gdzieś w oddali w ostatnim rzędzie
Siedzi tylko pokurczona dziewczyna
Nim coś zagrałem, nim zaśpiewałem
Czy pokazałem na co mnie stać
Opadła czerwona kurtyna
I zgasło światło lamp
Stałem w ciemnościach
Gdy na zasłonie jak w kinie
Puszczono z drugiej strony film
Słyszałem śmiechy
Słyszałem ucieszone głosy
Aż film się skończył
Wyjrzałem zza kurtyny
Cisza, ciemność i pustka
Nie było już jej

piątek, 24 listopada 2017

byłaś tak delikatna
nie potrafiłem narysować
najdelikatniejszym z ołówków
choćby Twoich szklistych oczu
byłaś marzeniem
tak kruchym
jak skrzydła ćmy
umierającym
przy każdym dotyku
rzeczywistości
przy Tobie 
papierem ściernym 
każdy płatek róż
blaskiem swoim
zapalasz świece 
rozpalasz mnie
jakby serce me
to był stos
uśmiech Mony
to tylko parodia
gdy patrzę na 
każdy z kącików
najpiękniejszych ust
Najdroższa Panienko
gdzie uciekłaś 
kryjąc tyle lat
cóż los zgotował
dla każdego z nas?

A co jeśli..

A co jeśli
Jestem zbyt prosty
By rozpracować myśli Twe
Jeżeli oko mnie zawiedzie
Skomplikowane mechanizmy
Twoich uczuć i emocji
Przerosną mnie?
Co jeżeli znikniesz
Gdy przesypie się piasek
W naszej wspólnej
Szklistej klepsydrze?
Ile ziarenek jeszcze nam zostało
Nim pewnego dnia odwrócisz wzrok
I tym razem ostatecznie odejdziesz
W zimną otchłań, beze mnie
na zawsze

A ja tak bardzo bym chciał
By klepsydra czasu stanęła
Gdym patrzył w Twoje oczy
Ziarenka piasku przestały spadać
I zatrzymały wraz z moim wzrokiem
Na Twoich delikatnych ustach
We włosy wpleciony czas
Przestał by się kłębić i płynąć
Popychany dziesiątkami słonych łez
Moich łez tęsknoty i Twoich smutków winy
Wypiliśmy nasz kielich nie-winny
Sączmy więc w końcu z kryształu kieliszków
Słodkie młode wino naszych uczuć


czwartek, 23 listopada 2017

W szumie fal, szukam ukojenia

środa, 22 listopada 2017

Delikatny zapach wrzosów

Ni harfa, ni lira nie uchwycą
Twojego piękna i ducha
Żadna kitara nie nada Ci głosu
Pięknej damy w jasności
Tyś Słońcem mi nad ranem
I każdą z gwiazd zimnej nocy
Każdej nocy odbijam
Twój wyśniony, bajeczny blask

Gdy pośród sennych mar
Kroczysz samotnie po wrzosowisku
Tnąc swoją sylwetką ciężkie powietrze
Od zapachu kwitnącego wrzośca
(Zachwycam się Tobą)
W nocnej poświacie księżyca
Grają Ci delikatnie błękitne dzwonki
Poukrywane wśród zielonych kęp turzyc
Jesteś daleko, odeszłaś już dawno
(Tęsknie za Tobą)
Delikatne morwowe usta całują mą skroń
Całują płynące z piwnych oczu niewinne łzy
Gdy oddałem dla Ciebie duszę pod dębem
Rosnącym przy rozstaju polnych dróg
(Czekam na Ciebie)
W tą rozświetloną blaskiem miesiąca noc
To nie usta Twe całowały mnie, lecz wiatr
Zimny dotyk strącał łzy na ziemię
Czy może jednak to płytki oddech Twój?
(Wierzę w Ciebie)
Twoje serce moim płaczem skąpane
Biło w Twej delikatnej piersi
Z oddali usłyszałaś mój zew
Gdy wołałem Cię gdzieś w oddali
Pobiegłaś
(I już nie odeszłaś)





wtorek, 21 listopada 2017

Mój Hymn o Miłości




Miłość nie zawsze jest prosta i łaskawa
Nie raz dwoje nieznajomych układa życie
Tylko po to by stać się znów dwojgiem obcych
Nie poznających siebie wzajemnie na ulicy
Gubiąc się w pamięci i w tłumie obcych twarzy
Nierzadko miłość pozostawia blizny na ciele i duszy
Szerokie nacięcia zmarszczek na twarzy 
I ciemne, podpuchnięte powieki 
A czasem czeka cierpliwie latami schowana 
Gdzieś głęboko w duszy skrywana
Miłość ma różne dary 
Jest wśród nich wielkie szczęście jak i cierpienie
Miłość wybacza i nienawidzi za błędy
Obdarowuje szczęściem i szczęście zabiera
Rozdaje uśmiechy i je odbiera

Czasem wydziera z pokurczonych rąk nadzieję
Oddając ją innym

Czasem wkłada do buzi zwoje wężowych słów
A czasem maluje słowami najpiękniejsze obrazy
Na ciele i duszy Twojego kochanka
Miłość to odpowiedzialność i beztroska 
Daje wszystko i wymaga jednocześnie wiele
Nie ma drugiej takiej siły jak miłość 
Nieprzewidywalnej i nieporównywalnej
Bo do czego można przyrównać miłość
Jak nie do miłości samej?
Miłość jest siłą i słabością
Tak jak każdy człowiek 
Ma w sobie wszystko i nic zarazem

sobota, 18 listopada 2017

Twój obraz wśród myśli moich

Gdy pomyślę o Tobie, serce moje mocniej bije
Słysząc Twoje imię gdzieś w oddali,
Myśli moje pędzą od razu ku Tobie
Moja Miła, moja Ukochana

Nie raz łapię się na tym
Że kątem oka widzę Cię tam
Gdzie być nie powinno
Gdy stojąc na peronie czekając na pociąg,
Widzę idącą w oddali dziewczynę,
Oh, jak żałuję że to nie Ty!

Marzyłem tak wiele razy
By idąc ulicą spotkać gdzieś Ciebie
Popatrzeć w uciekające ode mnie oczy
Spróbować skraść delikatny i niewinny
Uśmiech Twój kobiecy

Gdy w latach pustki i cienistej duchoty
Nie mogłem odnaleźć obrazu Twego
Malowałem go sam moimi snami
Zatapiając swe palce między włosami Twemi
Delikatnie muskając myśli płoche
Na wodzy trzymając nierozsądne serce


piątek, 17 listopada 2017

Słońce

Postrzępione chmury płyną
Przysłaniają już całkowicie niebo
A ja leżę pod tym szarym płótnem
Na mokrej trawie od deszczu łez
Zamknąłem ostatnie z drzwi
A wraz z nimi moje powieki
Czekając nieprzeniknionej nocy
Lecz wtedy wyszło zza chmur
Ciepłe i kojące złote słońce
Oświetliło swoim dotykiem
Moje przymknięte oczy
I zobaczyłem tylko czerwone
Zasłony moich powiek
Podniosłem je
Otoczył mnie bezkresny błękit
Wspaniałego nieba
I jasność bijącą od Ciebie
Moje życiodajne Słońce

czwartek, 16 listopada 2017

Tęsknie za Tobą
Gdy rano tylko otworzę powieki
Sprawdzając godzinę
Spotykam Twoje oczy
Zdjęcie na telefonie
Uśmiecham się delikatnie
Gdy wmuszam w siebie
Kolejne kęsy jedzenia
Nie chcąc Cię zasmucić
Swoim wyglądem
Każdego dnia
Staram się coś Ci napisać
Byś czuła się kochana
I wiedziała że o Tobie myślę
Czytając nasze rozmowy
Czasem analizując każde słowo
Którym mnie obdarowujesz
Tęsknie nawet kiedy rozmawiamy
Żałując że nasze rozmowy nie trwają
Choć jedną krótką chwilę dłużej
I brakuje mi Twojej duszyczki
Rozświetlającej mrok nocy
Jak mały fruwający świetlik
Delikatnej i zwiewnej budowy
Tego co mi pokazujesz
Co jest dla Ciebie ważne
Brakuje mi każdego dnia
Wszystkiego jest za mało
Nie starczy mi czasu by nadrobić
Te pięć straconych lat
Gdy żyłaś jedynie we mnie
W moich myślach i sercu
A nie obok mnie


wtorek, 14 listopada 2017

.

Gdy nadchodziła noc przychodziłaś do mnie ze swoimi słowami
A my, jak to wrażliwi pisarze wdychaliśmy zakurzone tomy naszych zdań
Odkrywając przed sobą powoli bezmiar naszych kruchych i zlęknionych dusz
Ofiarowujesz mi kosze pełne soczystych i słodkich owoców swoich uczuć
I dostrzegam każdy najdelikatniejszy odcień emocji utkanych z Twych myśli
Nawet gdy Cię nie ma przy mnie, czuję echo wspomnień bijących z mojego umysłu
I przypominam sobie o tym że sama posiadasz podobny bagaż wypisywany latami
Na Twoim delikatnym ciele, kruchym umyśle i rozedrganych od słów wargach
Twoje oczy skradły me marzenia przed laty, a księżyc tamtej bezchmurnej nocy
Skradł mój sen i błogi spokój duszy którego nie w sposób jest teraz odzyskać
Czy mógłbym marzyć o czymkolwiek innym, niż o tym aby po prostu być
Gdzieś blisko przy Tobie, by podtrzymać Cię za ramię gdy ugną się Twe nogi?
Nie wiem już czasem co mogę zrobić i czego dokonać dla Ciebie
By nie musieć żyć w pustym świecie bez Twego blasku

Passing emotions

Words cannot describe
How you touched my heart
Using only your sunny smile
How it went thru my chest
Like the coldest of blades
Yet it didn't killed me at all
But filled with warm blood
The taste of your words
And smell of your thoughts

Now it's all in my head
The gentle sound of your steps
As you walked on cobblestone
That steep road in front of me
The stars of your laughing eyes
Stole all of the wishes
From my shooting stars
As all of them sit and are waiting
Hidden inside mirrors of your heart
When I was holding you in my arms
I had one of strangest feelings
I felt complete and alive somehow
What could I have give that time
To steal your kiss, to steal your heart
To borrow your time and be your first
Yet fate tore us apart and chewed
I drowned my heart in pitch black hole
And world gifted you wretched pain

Now five years have passed
Nothing faded for me
I still stand there watching the moon
While you already travelled and moved
Thousand of miles away...
Płonę stojąc na chwiejnym stosie
Wysuszonych i kruchych wspomnień
Jedną dłoń mam wolną, popijając cykutę
Truciznę uwarzoną z marzeń i nierealnych snów
Łzami podsycam ogień który trawi moje ciało
Ciągły ból trwania i niemocy
Nie mówię że jest łatwo
Nie mówię że jest trudno
Ale ważne że...
Jest.

Ptak

Kolejnej nocy Twój sen uleciał jak dziki ptak
Zrównał w locie z jaskółką, wilgą i słowikiem
Wyleciał przez niedomknięte okno w szary świat
Lądując na pobliskim nieprzyjaznym drzewie 
Zaśpiewał kilka urywanych piosenek 
Chcąc odlecieć na zawsze gdzieś w dal 
Lecz po chwili wrócił do Twego pokoju 
Usiadł na chwilę, dał złapać się w dłoń
Przytulił delikatnie do Twojego bijącego serca
Lecz spłoszony dotykiem, odleciał znów szukając miejsca
Wśród zarośli, krzewów, drzew i betonowego lasu
Wyrastających zewsząd ponurych budynków 
Nie potrafił zagrzać przy Tobie miejsca 
Bojąc się Twoich snów czających w zakamarkach
Twojego tajemniczego, lekko pokręconego umysłu 
W końcu ptak wrócił gdy Gwiazdę Zaranną oświetliła
Łuna wschodzącego powoli na niebie słońca
Nie spotkał jednak Cię już w Twoim łóżku
Ty już się ubrałaś i z domu wyszłaś...

poniedziałek, 13 listopada 2017

The truth found in spilled blood

The stars couldn't tell me the truth
Nor the Moon showed me it's face
When I asked them a simple question
'Why?'
Why did she want to go
Did She find a way
To run away from Her past?
In ecstatic destructive way
Cutting Her wrists, writing Her pain?
What crawled in Her mind
When She lost control again?

Standing by the river I am thinking
Should I jump again?
Carve my stone bound heart
And drown by the weight of it?
Or maybe I should
Turn it into ivory comb
And brush out your hair?

There are days like this
When I can not write words
The will to live, the will to love
Is fading
Can't paint worlds and emotions
Under this starless sky
When sinister night is covering
My frightened mind and soul
While sitting hour by hour
Trying to be strong for You

There is a voice in my head
Yelling at me to stop
You've got to go, you've got to flee
To save yourself from
Coming eve

niedziela, 12 listopada 2017

W morzu traw namalowałem siłą wyobraźni Twój obraz

W najpiękniejszych snach
Nie potrafił bym wymarzyć Ciebie
Mojej Muzy, mojej Kochanki
Małgorzaty, tajemnej Żony
Imię Twoje dzwoni w mojej głowie
Rozchodzi tętnicami wraz z krwią
Z każdym uderzeniem mojego serca
Szczęście wydziera się z piersi
Niczym spragniony wolności ptak
Chciałby wzlecieć wysoko
Ponad drzewa i chmury
I zaśpiewać Ci słodkim głosem
Najpiękniejszą pieśń w życiu
Chwycić w ramiona i porwać
Zabrać daleko - do gwiazd
I zwiedzić krańce świata
Błądzić wśród zieleniących pól
Szukając w trawach dróg
Zbłądzić gdzieś świadomie
Mając za jedyny drogowskaz
Błysk Twoich oczu
I ciepło Twoich rąk

sobota, 11 listopada 2017

Motyl

Gdybym tylko mógł być kimś innym
Innym człowiekiem z inną duszą
Choćby i motylem 
Żyjąc krótko i intensywnie
Lecąc z kwiatka na kwiatek
Nie martwiąc się jutrem
Chciałbym być kulawym kundlem
Wyleniałym starym kotem
Wszystko było by lepsze
Niż bycie mną

Nie dla każdego jest szczęście
Niektórzy rodzą się by cierpieć
Przypominając innym to co będą mieć
Gdy wszystko stracą
Nie mam niczego
Domu, kochających ramion
Czy też miłych słów
Nie mam nikogo
I może stąd
Nie boję się
Żyć
Czy umierać
Dla Ciebie

piątek, 10 listopada 2017

Ocean

Ukój mnie
Błękitna toni oceanu
Porwij mnie sztormie
Nakryj wielkimi falami
Białe bałwany piany
Wetrzyj w me oczy
Uspokój bijące serce
Zatop buchający ogień
Wymyj umysł z emocji
Złości, gniewu i zawiści
Wyrwij z piersi ostatni dech
Pozwól mi być jednością
Z wodą i wiatrem
Daj rybom ogryźć do kości
We włosy wpleć wodorosty
Nim odpadną od czaszki
W puste oczodoły ułóż
Kolorowe muszle
A na kościach
Niech rośnie rafa

Lecz tak się nie stało
Gdy oczy me zastygły
W niemym bezruchu
Do piersi wtargnęło powietrze
Czyjeś dłonie wyciągnęły
Martwe już niemal ciało
Kątem oka dostrzegłem
Migającą rybią łuskę
Fala włosów utkała
Welon wkoło mej głowy
Włosy nie moje
Choć jakby znajome
Miedź zmieszana z czerwienią
Czyichś miękkich ust
Dająca powietrze bym żył
Zimne kamienie na brzegu
Wszechobecne szczątki statku
Ciepło dłoni obejmujących
Lodowate policzki
Czyjś ciepły głos
Śpiewający cichą melodię
Pozwalający oddychać
Piersią ciężką od wody

Corrupted breath from mind and soul
Yet, blissful heart filled with joy

czwartek, 9 listopada 2017

Narysowałem kropelkami krwi
Zmysłowy obraz Ciebie w moim sercu
Obraz pognał z serca po tętnicach
Do każdego zakamarka mego ciała
Zagnieździł w opuszkach palców
Piszących Ci kolejny wiersz
Tęsknych dotyku Twej skóry
Zadomowił w oczach stęsknionych
Roniących słone łzy szczęścia i bólu
Wypatrujących Ciebie wśród tłumu
Szukając powiek Twych
Zadomowił w wargach ust moich
Proszących o Twoje
W ciemnościach przed snem
Zadomowił w brzuchu
Twardym za każdym razem
Gdy uszy słyszą Twe imię
Jesteś też w nich
Czekających Twego cichego głosu
Płytkiego oddechu i bicia serca
Na języku tańczy Twe imię
I kręci w nosie Twój zapach
A nogi niosą
Do znanych nam tylko miejsc

Jesteś blisko
Chwyciłaś się moich snów 
Przeczesując palcami ich toń
Ciepły strumyk myśli
Oplata Twą dłoń
Sięgasz po serce
Dotykasz oblicza swego
Odbitego w każdej z żył
Tym razem
Nie uciekasz

środa, 8 listopada 2017

Gdybym miał opisać Twoją duszę
To miałbym problemy
To jak opisywać kolory
Lub dotyk wiatru na skórze
Opisywać zapachy i smaki
Mówić o tym jakie jest powietrze
Czy jak pachną kwiaty
Jesteś jak jezioro
Którego taflę ledwo muskam
Piórem mojego wiosła
Chciałbym się w nim zanurzyć
W Twoich myślach i duszy
Być częścią Ciebie
Choć przez chwilę
Móc opisywać kolory
Opisać dotyk wiatru
Czy pokazać innym
Jak pachną kwiaty
Lecz czy by zrozumieli?
Gdy sam mogę jedynie
Dotykać Twojej duszy
Opuszkami palców?

W jego głębi setki wspomnień
Blaski i cienie minionych lat
Smutek i rozpacz oraz cierpienie
Lecz również szczęścia raj
Zatopione gdzieniegdzie wspomnienia
Obrazy pięknych chwil
W kolorowej poświacie promieni słońca
Barwne i intensywne doznania
Z książek utkany świat
Lub czarno - białych filmów
Wokoło pływają Twoje sny
Odbicia lęków i nocnych mar
Lecz również i płyną marzenia
Czasem zapomniane i przyblakłe
Choć wciąż żywe
Na dnie melancholii piach
Śmieci i kawałki szkła
Chcę je wybrać i odrzucić w dal
Lecz wpierw muszę sięgnąć
Twego dna...

poniedziałek, 6 listopada 2017

Magnolia

Wplotłem we włosy Twe
Biały kwiat magnolii
Ująłem delikatną dłoń
I popędziliśmy razem
Żwirową ścieżynką w parku
Biegliśmy w dal
Mijając zielone drzewa
A z góry opadała zamieć
Płatków kwiatów jabłoni
Uśmiechałaś się promiennie
Kąciki ust wygięte w łuk
Świecące blaskiem oczy
Rozwiewane delikatne włosy
Chusta targana przez wiatr
Cała Ty - piękna zjawa
Podążająca w ślad
Za szumem traw
I mym oddechem

niedziela, 5 listopada 2017

Poison Ivy

You are within me
I kept that seed for years
It grew into my rotting flesh
Slowly sprouting from my heart
There were no water
There were no sun
The seed seemed dead
Until You came back
I watered it with my tears
Tears made of your pain
The light of your Soul
Glowing like a sun
Let the seed grow
It has burst from my chest
Squirming green creepers
Smell of fresh leaves
The roots grown into my heart
Filled with hemolimphic love
And your leafy palms
Are keeping my body
My collapsing mind
And empty soul
Together

J'...

Jesteś jutrzenką mojego jątrzącego jestestwa
Ukochaną jednolitą myślą jęczącego umysłu
Stały jednorodny jadeitowy język bluszczu
Tonie w jeziorze jarzębinowych ust Twoich
I choć jestem jedynie jasnym jaśminem
Nie jestem godny jedwabnej jaskółki
Efemerycznie chciałbym jutro być przy Tobie



piątek, 3 listopada 2017

Birdlike Girl

Once upon a time,there was a girl
She tried so hard to become a bird
She used her thoughts to fly within the clouds
To reach the sky, and touch the stars
But when she tried to reach the glowing sun
The sun burns down both of her wings

As she tried, not to fall
The ones she loved, fell apart
She cried so hard when she hurt someone
That Girly Bird forgott how to feel
One night she will belive in it again
That her wings are no longer gone
She will raise and fly away to sky
This time, she will fly at the night

List pisany lata temu doczekał się wiersza pisanego o tej samej godzinie

Wieczorem wyciągam list
Opuszkiem palca dotykam
Brązowej koperty od Ciebie
W niej czar i blask dawnych lat
I ciepło tamtego lata
Przybliżam kopertę do ust
Szukając Twojego zapachu
Choć wiem że już uciekł
Przez tyle lat
Zaciągam się delikatnie
Przyciskam do warg
Całuje materiał Twej duszy
Obracam kopertę - znaczek
Niebieski i dosyć powszedni
Gdyby nie odcisk paznokci
Twej delikatnej dłoni
Zostawiony na samym środeczku
Czarny atrament trochę już zblakł
Przygasły litery adresu
Odbiciem lustrzanym dałaś mi znak
Bym sam do Ciebie napisał

Otwieram kopertę
Wyciągam list
Twym pięknym pismem pisany
Na jasnym tle pisany tekst
Twe myśli i Twoje wzloty
Najsłodszych słów pisany gaj
Ogród i dźwięki skrzypiec
Krakowskich ulic słyszalny gwar
Nigdy nie da mi uciec
Twych pięknych słów zaklęty czar
Rzuciły na serce me urok
To serce, dusza i cały ja
Dostały miłości żar

Nad ranem pisałaś to wszystko mi
Czwarta pięćdziesiąt dwa
Ja też piszę to wszystko Ci
Po piątej jest już godzinie

Choć trochę wciąż smutno mi
To ciesze się teraz bardzo
Bo znów czuję zapach tych dni
Proszę Cię bardzo - przypomnij mi...

Zamykam kopertę i bilet z nim
W pociągu nasze spotkanie
I opluj mnie teraz a nawet bij
Jeżeli teraz skłamię
Lecz w myślach moich jest taki wij
Co mówi mi że nie ostatnie
Brakuje mi Ciebie
Bezskutecznie szukam w deszczu
Szukam w szumie uschniętych traw
Oddechu wiatru wśród drzew
Czy blasku bladych gwiazd
Każdy z kolorów przypomina mi Ciebie
Oczy, włosy czy element ubioru
Tęsknie za Twoim głosem
Tęsknie za kosmykami włosów
Otchłanią Twoich oczu
Tęsknie za słowami
Nadającymi mojemu życiu sens

Odbicie mojej duszy gdzieś uciekło
Nie widziałem już pięć dni
Zgubiłem siebie w moim lustrze
Nie widzę oczu Twych
Patrzysz na mnie z mojej wyobraźni
Z ciemności pilnujesz mnie

Gdy umieram każdej nocy
Usychając bez Ciebie
Wysilam umysł byś była przy mnie
Wyciągam z serca moje wspomnienia
W końcu pojawiasz jak cień
Zamglonymi oczami nie widzę
A jednak czuję
Że jesteś...

Eteryczną delikatnością
Dotykasz mej twarzy
Głaszczesz po głowie
Trupimi palcami
Nie czuję wtedy że żyje
A dziś czy jutro
Nie istnieje...

Umierasz w niespokojnych snach
Płoniesz, wykrwawiasz
Czy dusisz sznurem
Jedyny czas gdy czuję że żyjesz
Istniejesz i czuwasz
O piątej rano nim usnę...



czwartek, 2 listopada 2017

Usycham
Ciernisty krzew
Tydzień bez wody
Usycha gdzieś w cieniu
Zapomniany przez słońce
Wicher gnie gałęzie
Opadają liście
Pożółkłe


Zabrakło mojego narkotyku
Trzęsą mi się ręce
Tonę w pustce
Uciekają słowa
Uciekają myśli
Nic nie potrafię stworzyć
Rozbiegane myśli
Apatia
Otępiały umysł
Odrzuca ciało
Palce jak kamienie
Nie pozwalają pisać

Breeding Fear

Rozmnażający się strach
Szczury pod moją skórą
Jebiące moją duszę
Wyżerające moje oczy
Śmierć emocji
Śmierć duszy
Delirium myśli
Powiew kanałów
Wicher smrodu
Ruszyło morze
Obleśnego strachu
Paraliżuje i oślepia
Fala mokrego futra
Wypływające ze mnie
Obrzydliwe soki
Jad duszy prosto z ciała
Wymiociny umysłu
Zmażę wszystko krwią
Nakarmię je swoją juchą
Niech tyją szczury me
Spuchną i odejdą

pic: #tragedystrike

środa, 1 listopada 2017

02.11.2017 3:30

chciałbym namalować Ci obraz
słowami swoimi zasadzić las
zielony, szumiący i pachnący
żywicą i mokrą korą
wypuścić myślami
stado kolorowych ptaków
śpiewających dla Ciebie
czerwienią i żółcią
rozsypać setki liści
zielone żyłki traw
utkać ze słów
pajęczyny na krzewach
i skrzące wśród traw
tysiącem kropel rosy
niebo koloru Twoich oczu
upstrzę szarymi chmurami
zasadzę krzewy róż
z płatkami Twoich ust
pełne złotego nektaru
Twoich słów
powojem włosów
oplotę każde z drzew
trujący bluszcz rozwinie się
zakwitnie i wyda owoc

1 Listopad

Zapach zgnilizny
Ropiejących uczuć i wspomnień
O tych którzy odeszli
Zapach dymu
Ciepło zniczy
Odległy głos
Lecących gęsi
Chłód dotyka kości
Otacza gnijące ciała
Żywych i umarłych
Dotyka mojej duszy
Kłębi się w pustce
Przechodzi do serca
Umiera

Obserwatorzy